piątek, 27 stycznia 2006

Miganie

Zaczęliśmy uczyć Jaśminkę znaków migowych. Artykuł na ten temat przeczytałam w Gazecie Wyborczej już chyba we wrześniu, ale dopiero od 6 miesiąca jest sens zaczynać naukę, więc czekaliśmy z niecierpliwością. Na początek wprowadziliśmy 5 znaków: jeść, spać, pies, muzyka i smoczek i staramy się je powtarzać jak najczęściej się da. Trudno powiedzieć czy Jaśminka cokolwiek załapuje, ale uśmiecha się na znak „jeść” (powtarzany kilkakrotnie w czasie jedzenia) i „muzyka”. A jak pokazuję „śpij” to przygląda się zaciekawiona i jakby zapomina, że właśnie usypiała. Jedzenie okazało się najtrudniejsze do pokazywania, bo czasem dziecko jest tak głodne, że oczy są skierowane tylko na pierś i nawet jak coś ją zainteresuje tak, że odwraca główkę, to po chwili jak głód o sobie przypomni rzuca się na pierś jakby tydzień nie jadła i moje próby zwrócenia na siebie uwagi pozostają zupełnie niezauważone. Dopiero pod koniec karmienia udaje mi się znak pokazać, no i na początku przed przystawieniem.

Radar też nie pozostaje na znaki obojętny. Dziś rano Mariusz siedząc przy komputerze pokazywał Jaśmince znak ‘pies’ (klepnięcie się dwa razy w udo), bo akurat patrzyła na niego z ogromnym zainteresowaniem, co Radarek zrozumiał po swojemu i jednym susem znalazł się u pana na kolanach :)

środa, 25 stycznia 2006

Pierwsze słowa :)

Jaśminka przechodzi do drugiej fazy rozwoju mowy - od głużenia, czyli tych wszystkich nieokreślonych pisków, przeciąganych samogłosek, do gaworzenia. Mówi 'tia tia' (tata?) i 'da da' (Radar :)) i czasami jeszcze 'la la'.
Na 'ma ma' nadal czekam :)

sobota, 21 stycznia 2006

Tyle wokół ciekawych rzeczy

Ostatnio Jaśminka jest tak zajęta odkrywaniem świata, że nie ma czasu na tak nudne, banalne sprawy jak np. jedzenie. O ile w domu nie panuje niemal absolutna cisza (muzyka na szczęście może grać) to nie ma mowy o spokojnym jedzeniu. Wystarczy, że ktoś powie coś za jej głową, albo głośniej zagada telewizor, a już zaciekawiona przerywa i kilkakrotnie odwraca się sprawdzić, co to takiego. Gdy przypadkiem Radarek wskoczy na kanapę i usiądzie przy moich kolanach to o jedzeniu całkiem się zapomina, bo przyglądanie się pieskowi jest przecież o wiele ciekawsze. Przy czym na ogół w takich sytuacjach jest tak zaabsorbowana tym co przyciągnęło jej uwagę, że w ogóle nie pamięta, że miała w buzi brodawkę mojej piersi i ciągnie ją za sobą… Tak więc na ogół karmienia to ciągła walka z rozglądającą się na wszystkie strony główką i łapkami, które koniecznie muszą pomagać w jedzeniu łapiąc żelaznym uściskiem za pierś i przyciągając ją do buzi. Całe szczęście, że teraz już Jaśminka je intensywnie i szybko się najada, więc cała ta przyjemność raczej nie trwa dłużej niż 5 minut. W końcu tyle jest ciekawszych rzeczy do robienia.


Poza tym Jaśminka uwielbia jak coś się dzieje. Nie musi to być nic nadzwyczajnego, z fascynacją na przykład obserwuje jak ktoś zmywa albo zabawy z Radarkiem. Aż prawie siada w tym swoim leżaczku, żeby lepiej widzieć. Tak na marginesie to mięśnie brzucha ma już na pewno mocniejsze od moich od tego ciągłego podnoszenia górnej części ciała z leżenia na pleckach :)

czwartek, 19 stycznia 2006

Żaba

Jaśminka dostała od Babci skrzeczącą żabę. Ponieważ na metce wyraźnie napisano, że prać można, a Dziuba wszystko co wpadnie jej w łapki pakuje do buzi, więc żaba została wieczorem potraktowana wodą z mydłem. Niestety po tym przykrym doświadczeniu (żaba nie lubi wody??) zaniemówiła. Mając nadzieję, że osuszenie przywróci jej głos posadziłam ją na noc na kaloryfer. Następnego dnia rano w błogo uśpionym domu (minęła już 7, a Jaśminka grzecznie spała) rozległ się dziwny dźwięk dobiegający z drugiego pokoju. Żaba. Najwyraźniej po szoku spowodowanym kąpielą obudził się w niej jakiś duch koguta. Skrzeczała kilkanaście minut, ale na szczęście dzieciątko pozostało niewrażliwe na te nieudolne próby pobudki i mogliśmy spać dalej. A żaba po pierwszej nieudanej próbie zaprzestała szczęśliwie zabawy w koguta i teraz skrzeczy prawidłowo, jedynie po naciśnięciu jej brzuszka.



wtorek, 17 stycznia 2006

Uśmiechy i śmieszki najpiękniejsze na świecie :)

Pomimo całego pozytywnego nastawienia na dziecko, tak długo wyczekiwane, początek zaskoczył mnie jednak ogromem problemów, jakie stwarza taki maluszek, a przede wszystkim zaskoczył mnie mój brak cierpliwości, kiedy Jaśminka płakała wydawało by się bez powodu. Dużo czytałam o ciąży, o niemowlakach, a jednak nie byłam przygotowana na takie rzeczy. Teraz jest już lepiej, bo Jaśminka rzadko płacze i jest o wiele bardziej przewidywalna niż na początku, ale i tak szybko tracę cierpliwość, gdy ona marudzi nie wiadomo z nudów czy ze zmęczenia.

Jednak o wiele bardziej niż to nieprzygotowanie na negatywne doświadczenia zaskoczyła mnie siła odczuć pozytywnych i to już od samego początku, gdy pierwsze spojrzenie na moje maleństwo spowodowało, że łzy ciurkiem poleciały mi po twarzy ze wzruszenia. Kolejnym niesamowitym doświadczeniem były pierwsze świadome uśmiechy, początkowo rzadkie, teraz już Jaśminka uśmiecha się bardzo często, a ja rozpływam się za każdym razem. Przy pierwszym jej głośnym śmiechu znowu miałam łzy w oczach i do tej pory jest to dla mnie najpiękniejszy na świecie dźwięk. Uwielbiam, gdy na przykład bawi się sama w łóżeczku, ja podchodzę bez słowa, staję obok i czekam aż mnie zauważy, a wtedy jej skupiona buźka rozpromienia się cała w uśmiechu na mój widok. I żebym nie wiem jak się denerwowała na jej humorki, to z jednym jej uśmiechem cała moja irytacja mija, jakby jej nigdy nie było.

poniedziałek, 16 stycznia 2006

Wariactwa w łóżeczku

Jaśminka wyspana jest dzieckiem mało wymagającym i bawi się tym, co jest pod ręką :) Oto jaki obrazek zastałam dziś wchodząc do sypialni. Flanelka, którą trzyma w prawej rączce wisi zwykle na brzegu łóżeczka aby uniemożliwić dziecku pozbycie się smoczka, który przeważnie prawą rączką jest wyjmowany z buzi i miotany na bok. Wałek z gąbki ułożony powinien być głowie łóżeczka w celach ochrony główki przed atakującymi szczebelkami, tu jak widać chroni dziecko wraz ze zmianami pozycji. A gdzie smoczek się schował? Znajdź ukryty szczegół na obrazku :)



Byle w pionie :)


Jaśminka jeszcze sama nie siada i z tego co czytam w różnych mądrych książkach nie powinna być jeszcze sadzana na dłużej, ale jest przeszczęśliwa w pozycji pionowej i robi wszystko, żeby usiąść z leżenia na pleckach. Wygląda to na przykład tak, że jak leży na leżaczku, ustawionym tak gdzieś pod kątem 45st to prawie cały czas trzyma sztywno podniesioną do góry główkę i nie sposób ją zmusić do leżenia. Mnie od samego patrzenia na to boli szyja, ale ona już sobie chyba nieźle mięśnie wyrobiła :). Prababcia oczywiście uważa, że się bidulka strasznie męczy i podkłada jej kocyki pod tą główkę, coś na kształt poduszki, co w efekcie jest jeszcze gorsze bo dziecko siedzi cały czas tak nienaturalnie wygięte. Więc zapędy babci w kierunku ulżenia dzieciątku muszą być przy każdej wizycie powstrzymywane. Poza tym leżenie na leżaczku przez dłuższy czas robi się zupełnie nie do zniesienia, ale gdy się podniesie na ręce marudzącą Jaśminkę to humor nagle od razu się poprawia i dziecko rozgląda się dookoła z ogromnym zaciekawieniem.


piątek, 13 stycznia 2006

Zabawy w kąpieli

Odkąd w kąpieli pojawiły się kaczki (prezent od Mikołaja) to nie sposób Jaśmince umyć rączek, paszek ani szyjki, bo nie wypuszcza ich z łapek i buzi, a jak kaczka wypadnie lub lub zostanie odebrana to od razu krzyk. Ale obecność kaczek ma też swoje dobre strony, bo bez nich (czytaj: bez czegoś w buzi) Dziuba z braku innego zajęcia kopie nóżkami na wszystkie strony tak, że cała łazienka pływa, lub też próbuje nowo nabytej umiejętności przekręcania się na brzuszek. Na szczęście w takich wypadkach woda w nosie czy oczach nie robi na niej wrażenia, pomruga chwilę i jest OK.




środa, 11 stycznia 2006

Radarek

Jaśminka całkiem niedawno dopiero odkryła, że w domu jest piesek. Teraz uważnie go obserwuje gdy tylko znajdzie się w zasięgu jej wzroku, a jak tylko się zbliży to go dotyka, łapie za skórę, tarmosi za uszka. Radar będący psem o obniżonym progu bólu (nie raz grzmotnął głową w szafkę albo latarnię w pełnym pędzie i nawet nie zauważył :)) nic sobie z tego nie robi - leży spokojnie i pozwala się eksplorować albo też próbuje Jaśminkę lizać. Zapowiada się wielka miłość, jak widać na załączonym obrazku :)


wtorek, 10 stycznia 2006

Rytm dnia

Podobno małe dzieci lubią rutynę, bo daje im ona poczucie bezpieczeństwa. Sprawdziło się to u nas pięknie jeśli chodzi o wieczorne usypianie, bo od kiedy wprowadziliśmy stałą porę kąpieli i rytuał wieczorny to skończyły się problemy z zasypianiem. Super. Ale gorzej w dzień, bo ledwo zdążyliśmy opanować pewien stały rozkład dnia (spanie ok. 10, 13 - spacer i 16) to już się Jaśmince zmieniło... Teraz nagle okazało się, że nie potrzebuje tyle snu w dzień i wystarczy spać dwa razy. No i wszystko się poplątało, czego efekt jest taki, że po południu po 4 godzinach niespania Jaśminka jest zmęczona, ale nie może zasnąć. Chociaż dziś było już jakby lepiej, wczoraj usypianie z rykiem niemal ciagłym trwało od ok. 15.30 do 16, a dziś już tylko 10 minut. Tylko na jak długo znowu?

sobota, 7 stycznia 2006

Przewrotów blaski i cienie

Przewroty z pleców na brzuszek zostały nie wiadomo kiedy opanowane prawie do perfekcji. Jednego dnia było stękanie i kilka podejść do jednego razu a już następnego Jaśminka przekręca się w sekundę. Jeden element pozostał jeszcze co prawda nie wyćwiczony - rączka po obracanej stronie zostaje pod brzuszkiem. Ale wobec faktu, że w jednej sekundzie perspektywa zmienia się o 180 st. jest to naprawdę drobiazg, który nikomu nie przeszkadza. A Jaśminka po wykonaniu tej skomplikowanej ewolucji leży i rozgląda się zdziwiona :)

No i skończyło się kładzenie dziecka napitego mleczkiem jak bąk na matę. Dziecko bowiem nie poleży długo, żeby mleczko mogło trafić tam gdzie trzeba i się spokojnie przetrawić. Nie minie parę chwil a ona już myk na brzuszek, a jak
nikt nie zauważy to zaraz ulana kałuża na macie albo grzechotce, która nieopatrznie znalazła się pod buźką.


środa, 4 stycznia 2006

Nocne pogaduszki

Dziś od 5.30 do ok. 6.30 Jaśminka wyspana i najedzona (karmienie miało ją uśpić na kolejne 2-3 godzinki co najmniej...) gadała z ciemnym pokojem. Piszczała, mówiła coś chyba na kształt 'la la' (jak mi się wydaje, ale pewna nie jestem, bo usilnie próbowałam spać) bądź 'ma ma' (jak twierdzi Mariusz, trochę chyba bardziej przytomny, sądząc po chichocie dobywającym się z jego strony łóżka) i ogólnie bardzo dobrze się bawiła. Na szczęście w końcu siły ją opuściły i zasnęła jeszcze na godzinkę.

Keep fit!

Jaśminka wraz z ukończeniem 5 miesięcy postanowiła ostro wziąć się za swoją nienajlepszą do tej pory kondycję fizyczną. Leży teraz w łóżeczku po tym jak obudziła się ponad pół godziny temu i co wejdę to ona w innej pozycji - główką w nogach łóżka lub co gorsza w poprzek i nawala nózinkami po szczebelkach. Do tej pory nie przemieszczała się raczej bardziej niż pod kątem 45st, ale widać energia zaczęła ją rozpierać. Od wczoraj też zawzięcie ćwiczy przewroty na brzuszek. Wygląda to tak, że podnosi nogi do pionu leżąc na pleckach, z mniejszym lub większym rozmachem przekręca się na bok i tu następuje najtrudniejsza część, nadal jeszcze nieopanowana do końca, próbuje wyprostować nóżki do spodu. Jak już i to się uda po kilku próbach, to zostaje tylko wyciągnąć łapkę, która została pod brzuszkiem. I to jest drugi najcięższy moment, bo często tu właśnie następuje niespodziewane przefiknięcie z powrotem na plecy... I wszystkie wysiłki na marne.

poniedziałek, 2 stycznia 2006

Gdy na dworze chlapa...

Za oknem plucha, mokro i szaro więc Kochane Dzięciątko śpi na balkonie. Wystarczy tylko, że usiądę przy niej na 5-10 minut zasypiania i poruszam gondolką, że niby idziemy i dziecię usypia zadowolone, że na spacerze :) A w ogóle ostatnio coś się Jaśmince poprzestawiało ze spaniem - śpi mniej w dzień. Do tej pory wytrzymywała 2-2.5 godziny od jednego spania do następnego a tu nagle z dnia na dzień wydłużyło się to do 3-4 godzin. Tylko trochę trudniej przez to wycyrklować z wieczornym zasypianiem, bo w niektóre dni tygodnia musimy ją kłaść przed 19...

wegedzieciak.pl