środa, 26 kwietnia 2006

Nareszcie w przód!



Jaśminka w końcu ruszyła do przodu. Od jakiegoś czasu bardzo sprawnie poruszała się po okręgu i do tyłu, ale ciągle nie mogła załapać techniki pełzania do przodu. Albo może nie chciała :). Bo jak na razie przemieszczanie się do przodu to duży wysiłek dla małego ciałka i musi być dobra motywacja, żeby wysiłek ten wykonać. Zabawki nie są wystarczająco ciekawe, ale już płyty stanowią dość kuszący cel, a najlepsza jest duża szeleszcząca torba foliowa.


niedziela, 23 kwietnia 2006

Home sweet home :)

I jesteśmy z powrotem. Dziesięć dni minęło nie wiadomo kiedy, bo, w przeciwieństwie do tego co kiedyś myślałam, życie z dzieckiem płynie nie wolniej ale co najmniej dwa razy szybciej niż normalnie i ledwo dzień się zaczyna, a już pora kąpieli i chwila oddechu, gdy maleństwo słodko śpi.

Wyjazd super. Bardzo się bałam, jak Jaśminka zniesie tak gwałtowną zmianę miejsca pobytu i codziennych rytuałów, ale okazało się, że zaadaptowała się do nowych warunków bardzo szybko i już po dwóch dniach nieznacznego marudzenia i płaczków przed snem zupełnie się wyluzowała i marudziła w normie, a wieczorem zasypiała sama gadając jak zwykle z misiami. Widocznie nasza obecność i obecność znanych jej przedmiotów zapewniała w wystarczający sposób naszej dziewczynce poczucie bezpieczeństwa. To miłe i bardzo nas to cieszyło. Któregoś dnia poszliśmy na turecki targ - pełno ludzi pokrzykujących, obijających się o wózek, uśmiechających się do Jaśminki... I znowu bałam się, że ją to będzie drażnić i zrobi się marudna, a jednak natłok ludzi i dźwięków wydawał się zupełnie jej nie obchodzić. Siedziała sobie w wózku w swoim świecie, zajęta zabawkami na sznurku lub rozglądała się wokoło gadając do siebie.

A w domu wrescie prawdziwa kąpiel w wanience! Jaśmince tak się podobało, że wyciągnięta z wody zupełnie nie marudziła, jak ma to w zwyczaju, podczas wycierania, nacierania i ubierania. Dostała w rączki nowego drewnianego zajączka - grzechotkę i zajęła się wysysaniem mu łapek całkowicie po tym pływaniu wyluzowana.


środa, 19 kwietnia 2006

Jasminka w Berlinie




Pierwsza tak długa podróż Jasminki i tyle dni poza domem. I jak na razie wszystko super :). Podróż dziewczynka zniosła bardzo dzielnie, bo wyjechalismy wieczorem, więc najpierw się bawiła, a potem spała i dojechalismy z jednym tylko postojem w 8 godzin. A tu na miejscu szybko zaadaptowała się do nowych warunków - nadmiar wrażeń w ciągu dnia odreagowuje spiąc do 9.00, a nawet dłużej (hurrra!), nie przeszkadza jej spędzanie wielu godzin w wózku, jesli tylko ma cos do zabawy, spi spokojnie podczas zakupów, a wieczorem kąpie się w misce, w której, mimo, że ledwo się miesci na siedząco, potrafi się też położyć (nóżki sterczą pionowo do góry) lub przekręcić na brzuszek i w zabawie nie przeszkadza jej nawet wrzynający się w ciałko brzeg miski.


niedziela, 9 kwietnia 2006

Pogaduszki, 'papa' i miganie

Ostatnio Jaśminka bardzo się rozgadała, ciągle tylko 'ananananana' i 'tiatiatiatia' tudzież 'diadiadiadia', a jak się wczuwa przy tym, jakie miny robi! Poza tym piskiem oznajmia całemu światu swoją radość z różnych powodów - na wejście taty do domu, widok jedzenia (pierś zwłaszcza), czy też gdy dostaje ulubioną aktualnie zabawkę.

Nagle też okazało się, że umie robić 'pa pa', co nie od razu załapaliśmy, bo machała tak jakby z boczku, ale wyraźnie na komendę i jedną - prawą - rączką. Można właściwie uznać, że to pierwszy znak migowy, który zastosowała. A drugi, już z tych pokazywanych od 2 miesięcy to 'pies'! Wczoraj wyraźnie pokazała kilkakrotnie znak 'pies' w odpowiedzi na znak pokazywany przez tatę i patrząc na Radarka leżącego obok. A ja myślałam, że pierwsze, co pokaże, będzie 'jedzenie', bo najczęściej to się jej pokazuje, jednak wychodzi na to, że pokazała to, co jest najciekawsze dla niej.

To niesamowite, gdy nagle dziecko, które, jak się wydaje ciągle jeszcze nic nie rozumie, zaczyna się z nami komunikować. W zasadzie komunikowała się już dużo wcześniej, począwszy od pierwszych świadomych uśmiechów na widok mamy, taty czy Radarka, ale jednak to nie to samo, co celowa, nauczona czynność wykonana przez dziecko.


piątek, 7 kwietnia 2006

Nocne spanie

Do tej pory Jaśminka wieczorem zasypiała ok. 20 w swoim łóżeczku, a ja kładąc się spać brałam ją do karmienia (na ogół sama się budziła ok. 22-23) i zostawiałam już w naszym łóżku. To wspólne spanie zaczęło się jakieś 4 miesiące temu ze względu na naszą wygodę, bo dość mieliśmy wstawania i podawania smoczka jak się maleństwo przebudziło, a nocne przewijanie i karmienie stało się od tej pory czynnością automatyczną, do której nie trzeba było ruszać się z łóżka ani nawet zapalać światła. A najprzyjemniejsza w tym wszystkim była ciągła bliskość śpiącej Jaśminki, uwielbiałam zasypiać trzymając ją za rączkę i słuchając cichutkiego posapywania. Żałuję teraz, że od początku tego nie robiliśmy słuchając niedorzecznych rad typu „nie bujaj, bo się przyzwyczai”.

A teraz Jaśminka dorośleje i nie potrzebuje już karmienia o 23.00. Ładnie, mocno śpi, więc żeby jej tego nie zaburzać przestałam ją zabierać do siebie kładąc się spać. Budzi się teraz dziewczynka tylko raz w ciągu całej nocy, ok. 2.00 i wtedy ją biorę, ale to nie to samo… Bo to ja się przyzwyczaiłam do zasypiania z moim słoneczkiem obok i tak mi dziwnie pusto i smutno bez niej.


czwartek, 6 kwietnia 2006

Nowe możliwości



Wraz z opanowaniem nowej pozycji otworzyły się przed Jaśminką nowe możliwości zabawowe. Teraz zasiada sobie na macie, z tyłu asekuracyjny rogal, bo jednak czasem dziecko do tyłu znosi w ferworze zabawy i buszuje w torbie pełnej zabawek, wyjmuje klocki z pudełka, stuka jednym o drugi, rzuca na bok na pół pokoju i patrzy jak leci... Jest tak ciekawie, że do raczkowania w ogóle jej nie spieszno :).


środa, 5 kwietnia 2006

Zmiany wiosenne

Od kilku dni przestawiam Jaśminkę na nowy rytm dnia: z jednym długim spaniem. Dwa uspypiania zaczęły być już dużym problemem, bo bardzo jej się wydłużył czas aktywności i kładziona spać nie była na ogół śpiąca, a potem za długo spała po południu. Na razie idzie dobrze, udaje mi się Jaśminkę przetrzymywać do ok. 14 i wtedy zasypia niemal od razu i śpi 2-2.5 godziny. Tylko przed południem jest zwykle mały kryzys senności, kiedy np. zaczyna usypiać na siedząco w wózku, ale wtedy ją wyjmuję, zagaduję i przechodzi, a po powrocie do domu jest znowu wesoła i rozgadana, zjada obiadek, jeszcze się trochę bawi i dopiero zasypia.

Zaczynamy sie przygotowywać do wyjazdu do Berlina w przyszłym tygodniu - pierwszej tak długiej podróży Jaśminki. W tym celu zakupione zostało łóżeczko turystyczne i od wczoraj Jaśminka się z nim oswaja. Dziś położona do niego w dzień była bardzo zadziwiona i dokładnie najpierw oglądała, a potem już prawie śpiąc leżała na boczku i chrobotała paluszkiem w siatkę, co okazało sie dobrym usypiaczem :).


wegedzieciak.pl