wtorek, 30 maja 2006

Zakazany owoc

Jaśminka rozpełzła się po całym domu. Coraz sprawniej i szybciej dociera we wszystkie zakątki i eksploruje. W związku z tym musieliśmy zacząć stosować zakaz „nie wolno” i konsekwentnie od pewnych ‘atrakcji’ dziewczynkę odsuwać. Zakaz jednak jak na razie działa dokładnie odwrotnie. Jakiś czas temu Jaśminka znęcała się nad naszym pięknym fikusem, dużym – stojącym na podłodze. Najpierw za każdym podejściem obrywała po jednym listku, a jak już żadnego nie mogła dosięgnąć to znalazła inne ciekawe zajęcie – wyjmowanie ziemi z donicy i rozgniatanie na podłodze. Zakazy nie przynosiły żadnego skutku, więc w końcu fikus musiał przenieść się na wyższe poziomy, niedostępne dla małej łobuziarki.
Wczoraj Jaśminka w pokoju komputerowym odkryła kontakt w ścianie, na co natychmiast została zabrana z podłogi i pouczona ‘nie wolno’. Dziś znowu tu przypełzła i co? Pierwsze co zrobiła to dopadła kontaktu, najwyraźniej pamiętając dobrze wczorajszy zakaz.
Czy jest jakiś sposób, żeby ‘nie wolno’ miało swoją właściwą moc, a nie działało jako zachęta???


niedziela, 28 maja 2006

Nudne posiłki??

Jeszcze do niedawna Jaśminka pięknie jadła wszystkie kaszki, zupki i deserki. Pięknie, czyli siedziała spokojnie w foteliku i jak pisklaczek otwierała dzióbek na widok łyżeczki. Aż nawet zaczęłam myśleć, że niedługo to my już chyba zrezygnujemy ze śliniaka. Ha ha ha. Ta idylla za długo trwać jednak nie mogła i teraz karmienie zamieniło się w sztukę lawirowania pełną łyżeczką do buzi poprzez niewiarygodnie ruchliwe rączki, których wydaje się jakby było dziesięć co najmniej. Dzióbek otwiera się nadal na ogół, ale podczas jedzenia Jaśminka jest teraz bardzo zajęta. Jednocześnie próbuje pochwycić łyżeczkę z zawartością w celu dokładnego zbadania poprzez roztarcie w palcach, usiłuje złapać miseczkę z zupką bądź kaszką, wypatrzy każdą kropkę kapniętego jedzenia i ze skupioną miną rozciera ją na blacie albo między palcami, lub też po prostu rozmazuje wierzchem dłoni jedzenie po całej twarzy mówią przy tym „błabłabła”. Aha, można jeszcze zrobić ‘prrrr’ z pełną buzią, albo kichnąć chwilę po przyjęciu pokarmu do ust.
Nie mogę się doczekać kiedy będą upały, żeby rozbierać Dzióbkę do pieluchy i wkładać pod kran po każdym posiłku, a póki co przydałby nam się chyba śliniak w kształcie fartuszka z rękawami, a jeszcze lepiej z nogawkami.


środa, 24 maja 2006

Na huśtawce





Zupełnie przypadkiem dziś okazało się, że Jaśminka już jak najbardziej dorosła do huśtawki. Nie zsuwała się ani trochę i bardzo jej się bujanie podobało.


poniedziałek, 22 maja 2006

Majowa panienka :)



środa, 17 maja 2006

Najlepszy przyjaciel



Pilnuje na każdym kroku i niewzruszenie pozwala na wyrywanie sobie włosów (bo trudno nazwać to głaskaniem), gramolenie się na grzbiet czy też tarmoszenie za ucho. Jedynie paluszek włożony w oko skłania go do zmiany pozycji leżakowania :).


wtorek, 16 maja 2006

Niekapek



Do tej pory Jaśminka piła wyłącznie pierś, ale idzie lato i chyba czas najwyższy na inne napoje. Próbujemy więc picia z kubeczka niekapka, jednak jak dotąd pozostaje on jedynie bardzo ciekawą zabawką, bo nawet nakarmiona flipsami (żeby ją suszyło) Jaśminka nie potrafi zassać wody z dzióbka. Czekamy, może przyjdzie z czasem, a póki co najciekawsza jest plastikowa osłonka na dzióbek, którą można zamykać, otwierać i trzymając za nią machać kubkiem.


piątek, 12 maja 2006

Sposób na skowronka, czyli co zrobić, gdy dziecię bladym świtem zaczyna dzień

Przetrzymać, czyli wziąć pomiędzy dwie osoby w łóżku (najlepiej odwrócone plecami) bez zabawek, a jedynie ze smoczkiem i próbując spać czekać, aż skowronek znudzony i wyczerpany machaniem rączkami i nóżkami zaśnie znowu. Jak na razie metoda skuteczna :).

Jaśminka ostatnio budzi się codziennie przed 6, ale wyspana nie jest, o czym przekonałam się, gdy rzeczywiście o tej godzinie zwlokłam się z łóżka, myśląc, że dziecko zaczęło już dzień. Jednak już po godzinie zaczęła ziewać, marudzić i w ogóle cały dzień był do niczego. Więc następnego dnia, gdy pobudka o świcie się powtórzyła zastosowałam metodę opisaną powyżej z rewelacyjnym skutkiem - po ok. 40 min, może dłużej, nie kontrolowałam dokładnie, bo na wpół spałam, Jaśminka usnęła ponownie i spała do 9! I spanie w dzień przez to wypada tylko jedno i o wiele lepsze humorki u wszystkich.


środa, 10 maja 2006

Klocki

Obok nagłego przyspieszenia rozwoju fizycznego – pełzanie nabrało niezłego tempa i zaczyna się podciąganie po meblach, np. do sprzętu grającego – Jaśminka ostatnimi czasy dokonała ogromnego skoku w rozwoju umysłowym. Zaczęło się w Berlinie, kiedy odkryła, że przycisk na jednej z zabawek – żółwiku – piszczy po naciśnięciu i w nieskończoność bawiła się naciskając go, a raczej muskając paluszkiem, tak, żeby piszczało W związku z tym odkryciem dostała od Babci grającego motylka – wystarczy nacisnąć przycisk, żeby wygrywał kilkanaście melodyjek. Tu Jaśminka, po wcześniejszych doświadczeniach z żółwiem, od razu załapała w czym rzecz i bez przerwy zmieniała melodyjki, kręcąc z radości główką na boki, ogromnie zadowolona, gdy ją ktoś pochwalił (zadowolenie objawianie jest szerokimi uśmiechami połączonymi z parskaniem :)). Jednak absolutnym hitem okazały się klocki o różnych kształtach do wrzucania w odpowiednie otwory w pudełku. Do tej pory byłam przekonana, że jest to zabawka sporo na wyrost i długo jeszcze zabawa nią będzie polegać na rzucaniu klockiem na odległość lub też ciamkaniem go w buzi. Tymczasem nie wiadomo kiedy uwagę dziecka coraz bardziej zaczęła przykuwać pokrywka pudełka z otworami i zaczęła Jaśminka kombinować nad kształtami klocków! Potrafi siedzieć tak z nimi kilkanaście minut, mrucząc sobie w skupieniu i stukając, rzucając, sięgając dookoła po klocki najwyraźniej próbuje dopasowywać je do otworów. A z czyjąś pomocą (przysuwanie otworu odpowiedniego do klocka trzymanego w rączce) przekrzywia klocek we właściwą stronę i wrzuca do środka!


poniedziałek, 8 maja 2006

Aniołek czy diabełek, czyli po majówce



Długi „weekend” majowy w tym roku wydłużyliśmy sobie maksymalnie i 9 dni spędziliśmy w Smukale – na wsi, nad rzeką, dwa kroki do lasu. Bardzo było miło i za szybko się skończyło. Przez cały ten czas Jaśminka była super grzeczna, w ogóle nie płakała, pięknie sama się bawiła, zasypiała bez żadnych problemów (czyt. przekręcania się po sto razy na brzuszek zamiast spać), a rano spała długo. Czyżby to świeże powietrze miało taki cudowny wpływ na nią? A może obecność ukochanych Babci i Dziadka, wpatrzonych w nią jak w obrazek? Coś musiało tam być szczególnego, bo niestety po przyjeździe do domu dziecię się popsuło. I to akurat dziś - w moje urodziny. Zaczęło się od pobudki już o 6.10 i po nakarmieniu Glinda ani myślała spać dalej, jak to do tej pory miała w zwyczaju. A ponieważ pełza do przodu już w tempie zawrotnym mowy nie było o grzecznej zabawie w łóżku, żebyśmy mogli jeszcze dospać. Zwlokłam się więc zakichana i zapuchnięta od alergii, ledwo patrząc na oczy, a Jaśminka już podczas śniadanka zaczęła ziewać. Jednak gdy położyłam ją przed 10. spać nagle poziom energii wzrósł i pokonując wszelkie przeszkody w postaci blokad z kocy uparcie przekręcała się na brzuszek, a w tej pozycji absolutnie mowy nie ma o usypianiu. Ciąg dalszy dnia był równie atrakcyjny, bo nagle Jaśminka przestała interesować się zabawkami, wszystko ją nudziło po paru minutach, a przy przewijaniu wyczyniała takie ewolucje, że założenie pieluszki graniczyło z cudem. I jakby tego wszystkiego było mało dostałam cios z główki w nos, tak, że mnie zamroczyło na parę sekund. Wtedy już naprawdę bliska załamania nerwowego odłożyłam ją na popołudniowe spanie i wyszłam z pokoju nie mając siły na kolejną walkę z przewrotami na brzuszek. I wtedy wydarzył się cud – Jaśminka po prostu zasnęła, jakby wyczuła, że już mam dość. Czyli jednak aniołek??


wegedzieciak.pl