Jaśminka ostatnio uwielbia rysować. Po krótkim okresie ‘Mama/Tata, narysuj mi …’, zaczęła rysować sama. Najczęściej drzwi (???), huśtawkę i zjeżdżalnię oraz bałwana (baluwana), dla postronnego obserwatora wszystkie wyglądające tak samo, chociaż sama Jaśminka zawsze dobrze wie, co rysuje. I najchętniej każdy obrazek na nowej kartce. Szybko zorientowała się, że jedna szuflada biurka jest pełna papieru z odzysku (jednostronnie zadrukowanego) i ciągle z niej wybierała. Wymyśliła sobie nawet taką zabawę, że zostawiała kredkę na końcu dywanu w dużym pokoju (w którym rysowała) i od tamtego miejsca na czworakach szła do drugiego pokoju do biurka po tę kartkę. Za każdym razem jedną. Wracała już na nóżkach, rysowała jeden, dwa rysunki i całą zabawę powtarzała od nowa, aż tworzył się cały sznurek z kredek na skraju dywanu, bo wracając brała już nową z pudełka. Było to o tyle miłe zajęcie, że pochłaniało Jaśminkę na długie minuty, bez potrzeby niczyjego towarzystwa. Ale kartki w przepastnej szufladzie zaczęły topnieć w zastraszającym tempie, więc dziś w końcu wyjęłam szufladę z biurka, nie mając chwilowo lepszego pomysłu jej zabezpieczenia. Po jakimś czasie Jaśminka poszła jak zwykle po swoją karteczkę i słyszę, jak pełna oburzenia – zadziwienia komentuje: Dzie to jeś?? Cio tu się dzieje w ogóle?? Cio tu się dzieje w ogóle???