sobota, 20 stycznia 2007

Ospa...

No i mamy ospę. Jaśminka zaraziła się chyba przez sufit, bo jedyne chore dziecko w okolicy mieszka piętro wyżej i kontaktu z nim nie było żadnego. Ale widocznie i tak można. A dodatkowo mnie od paru dni męczy jakiś dziwny wirus i nie odpuszcza mimo mojej usilnej walki, w efekcie czego dzisiejszy wieczór, tak przeze mnie wyczekany, spędzam w domu... Chyba właśnie za bardzo był on wyczekiwany; gdy w dzieciństwie z Pauliną marzyłyśmy o chomiku, to metodą naszą było powtarzanie sobie: 'wcale nie chcemy mieć chomika', co oczywiście przyniosło porządany efekt! I tak to zwykle działa w obie strony.
Pocieszające jest tylko to, że ospa Jaśminki jest wyjątkowo łagodna - tylko nieliczne krostki, które praktycznie nie swędzą. A pierwsze dwie pojawiły się już 4 dni temu, więc chyba 'wysyp' mamy już za sobą.


wegedzieciak.pl