wtorek, 28 marca 2006

Wiosenne zasilenie

Wiosna u jednych wywołuje wiosenne przesilenie, u innych wyzwala niespożyte pokłady energii. Jaśminka okazała się należeć do tej drugiej grupy. Nadal co prawda nie raczkuje, ale zupełnie nie przeszkadza jej to w intensywnym odkrywaniu świata. Na leżaczku nie usiedzi spokojnie, tak jak do niedawna jeszcze, kiedy wystarczało jej obserwowanie co się dookoła dzieje. Nie, teraz musi dotknąć rzeczy leżących obok, czyli wygina się cała przez bok leżaczka, zapiera nogą o drugi bok i potrafi złapać nawet gazetę, nie mówiąc już o rzeczach bardziej wystających ponad stół. Tym samym skończyło się spokojnie jedzenie obiadu w towarzystwie Jaśminki na stole, bo teraz ona koniecznie chce nam dosięgać talerzy i co tam jeszcze ciekawego zobaczy i nie chodzi nawet o to, że zabierze, ale wygina się tak, że mnie boli jak patrzę na te pozycje i zaczynam się obawiać, że w końcu z całym leżaczkiem wyląduje mi w talerzu.
Poza tym usypianie w dzień zrobiło się bardzo męczące dla osoby usypiającej, bo Jaśminka w zasadzie usypia sama, ale musi być zostawiona w odpowiedniej pozycji i nie mieć ochoty tej pozycji zmieniać. Bo na brzuszku nie zaśnie. Układam więc ją na pleckach, smoczek, miś z jednej strony główki do przytulenia, piesek z drugiej, wychodzę. Przychodzę za 3 minuty, Jaśminka głową w nogach łóżeczka, misie rozwalone, zadowolona się bawi. Poprawiam, smoczek, misie, wychodzę. Za 3 minuty ona w poprzek na brzuszku, noga między szczebelkami, bawi się troczkiem od ochraniacza. Odkładam na plecki (oczywiście ryk), smoczek, misie, głaszczę po buzi „śpij Jaśminka”, wychodzę. Za 2 minuty wchodzę Jaśminka ciągnie się za szczebelki na brzuszek, wylądowała na samym boku łóżeczka tak, że nie ma pola manewru dla rączek więc woła pomocy. Odkładam na plecki (ryk, nie o to chodziło najwyraźniej), smoczek, misie, głaszczę po buzi, wychodzę… I tak z 15 razy zanim w końcu zaśnie. No tak, w końcu usypia sama, ale dlaczego dziecko trące oczka, ziewające i marudne ze zmęczenia położone do łóżeczka nagle śpiące być przestaje i pół godziny się gimnastykuje??
Że już nie wspomnę o skarpetkach, które ściągane są z nóżek z częstotliwością 100 razy na godzinę, super zabawa, a najśmieszniej, gdy ktoś próbuje je założyć z powrotem, bo się wtedy ciągnie w drugą stronę i uśmiać się można za wszystkie czasy.


1 Comments:

At 30 marca, 2006, Anonymous Anonimowy said...

Hahahahaha





No ciężko, ciężko, ale nie ma czasu się nudzić, nie?

 

Prześlij komentarz

<< Home

wegedzieciak.pl