poniedziałek, 19 stycznia 2009

Radar

Radarek przeżył tragiczny wypadek, z którego cudem uszedł z życiem. Tydzień spędził w specjalistycznej klinice, ale na szczęście wrócił już do domu i wygląda na to, że wszystko będzie dobrze. Jaśminka zawsze traktowała go jak młodszego brata, z którego nie ma żadnego pożytku. Owszem, chętnie nakładała mu do miski swoją niezjedzoną kaszkę, ale już żeby pogłaskała go sama z siebie, to nie. Poza tym zawsze była o niego zazdrosna, buntowała się na nasze czułości pod jego adresem, a gdy tylko zbliżył się do pola jej zabawy, bezwzględnie go odpychała. Tym bardziej zaskoczyła nas jej reakcja, gdy wróciła do pustego domu, bez Radara, wiedząc, że on jest w szpitalu. Gdy weszła do przedpokoju i rozejrzała się, prawie się rozpłakała! I powtarzała wielokrotnie w ciągu tygodnia jego pobytu w klinice: 'Smutno mi bez Jadajka. Chcę, zieby juś wjócił do domu'. I obiecywała, że nigdy już nie będzie go popychać, tylko ciągle głaskać. Radarek wrócił wczoraj, Jaśminka ucieszona rzeczywiście sama go pogłaskała na przywitanie. A dziś, gdy siedzieliśmy na kanapie w trójkę - Jaśminka, Radar i ja - czytając książkę, zauważyłam, że go odpycha, bo ciężka psia głowa przeturlała się prawie na nogę Jaśminki.
Ja, ostrzegawczo: Jaśminka...
Jaśminka: Bo on mnie psiepycha!

(Kasia, miałaś rację, ale nie doceniłaś Jaśminki - nie po tygodniu, a po jednym dniu wszystko wróciło do normy :))


wegedzieciak.pl